Zaskoczenie przed Lackową – 997 m n.p.m. najwyższy szczyt Beskidu Niskiego
Dziś zabieram Was na Lackową z Tylicza, a dokładniej z Mochnaczki Niżna. Skróciliśmy sobie nieco drogę, ponieważ z Krynicy-Zdrój to dodatkowe 2h. Ciężko jednak było znaleźć nam start i przecinający tę drogę szlak zielony (rozpoczynający się w Krynicy). Dodatkowo roboty drogowe i zawalony parking gruzem z prac ziemnych nie ułatwiał zadania. Okazało się, że musieliśmy zaparkować przy drodze w miejscowości Mochnaczki i iść wzdłuż drogi aż do znaku „Tylicz”, gdzie ujrzeliśmy nasz zielony szlak prowadzący na Dzielec. O Lackowej ani słowa, ale to musiało być to.
Trasa na Lackową przez ścianę płaczu
45 minut przez pola, łąki i pastwiska, wąskie nieuczęszczane ścieżki wśród pokrzyw i wysokich traw. Przyjemną wędrówką nie mogę tego nazwać i cud, że nie zgubiliśmy szlaku, ale zapowiadało się ciekawie. Dzielec zapoczątkował na szczęście normalny szlak, czerwony na Lackową. Kolejne znaki słowackie i polskie pokazywały nam inne czasy wejścia, ale cieszyliśmy się, że jesteśmy na dobrej drodze. Reszta nie miała znaczenia.
Dalej szliśmy wzdłuż granicy polsko-słowackiej dochodząc do Przełęczy Beskid, dokąd można również dołączyć z miejscowości Izby – najkrótszym możliwym szlakiem na Lackową. Czerwonymi oznaczeniami kierujemy się w stronę naszego celu. Szlak prowadzi leśnymi ścieżkami, aż dochodzimy do największego zaskoczenia tej wycieczki tzw. ściany płaczu. Jest to niemal pionowa ściana, która jest porównywalna trudnością do szlaków w Tatrach. Zobaczyliśmy ją z dołu, nie wydawała się aż tak ciężka, ale porzucony przy drzewie wózek i jakieś krzyki w oddali pobudzały naszą wyobraźnię. Zaczęliśmy wspinaczkę po skałach, konarach drzew z pomocą rąk. Im wyżej, tym robiło się ciekawiej i bardziej dramatycznie. Widziałam strach w oczach schodzących turystów, jednocześnie słysząc śmiechy i okrzyki przerażenia. Lackowa potrafi wywołać sprzeczne emocje. Nazwałabym to podejście ścianą śmiechu, zamiast płaczu, bo na tak krótkim odcinku jest prawie 300 metrów przewyższenia. Chichot Beskidu. Tego się nie spodziewaliśmy.
Było ciężko i stromo, ale wejście pokonałam dosyć szybko, po prostu metodą niepatrzenia w dół. Gorzej będzie z zejściem. Cóż, ściana płaczu może przerażać, ale nie aż tak, by jej nie pokonać ze wsparciem osób bliskich. Choć trzeba się wspiąć po skałach, konarach drzew to jest to miła odmiana dla monotonnej trasy pod osłoną drzew. Niemniej jednak należy tu uważać w zimie i po deszczach, bo skały mogą być śliskie. Dla turystów z lękiem wysokości (w tym dla mnie) również jest to pewne wyzwanie.
Po pokonaniu sporych przewyższeń ostatnie 10 minut na szczyt to spacer. Po prawej stronie miniecie jedyny widok pomiędzy drzewami, więc nie przegapcie go. Szczyt jest zalesiony, ale jest przestrzeń by usiąść i odpocząć po wspinaczce. Lackowa jest czasem zabawnie nazywana Górą Policjantów, ze względu na swoją wysokość. Po stronie polskiej jest najwyższym szczytem Beskidu Niskiego, jednak po stronie słowackiej króluje Busov, o 5 metrów wyższy. Kolejny, już piętnasty szczyt Korony Gór Polski zdobyty. Nasz cel to 28 w rok, więc musimy się pospieszyć.
Wracamy tą samą drogą. Moje jęki nie zostały wysłuchane. I dobrze, powrót poszedł nam o wiele szybciej niż wędrówka na górę. Po około 1,5 godziny byliśmy już przy aucie. Oczywiście przedostanie się przez chaszcze na zielonym szlaku było bolesne, ale dla mnie pokonanie ściany płaczu w dół było najbardziej przerażające i jednocześnie satysfakcjonujące. Tam poczułam ciężar mojego lęku. Zapytacie jak zeszłam w takim razie..? Nie wiem, ale szybko;)
Trasa wymagająca – 17km – 4:15h – 730m przewyższenia
Lackowa, o dziwo, dała mi w kość, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Oswajanie się z wysokością jest przełamywaniem własnych barier. Im częściej to robimy, tym staje się to dla nas bardziej naturalne. Polecam wejście na Lackową od strony zachodniej właśnie dla tych emocji. A jak Was zaskoczyła Lackowa?